Muranowski Tasiemiec – wirtualna (nie z wyboru) rzeczywistość
Dla wielu z nas wolność jest naczelną wartością. Nagle dzieje się coś, co nam tę naszą wolność ogranicza. Nie idziemy do szkoły bo nie możemy. Ale nie możemy, lub przynajmniej wysoce nie powinniśmy też spotykać się ze znajomymi, chodzić do galerii handlowych, Mcdonalda, jeździć autobusem. Nawet wyjście na dwór wydaje się ryzykiem. Powinniśmy siedzieć w domu. Nie dlatego, że ktoś nam kazał. Ale dlatego, że narazić możemy zdrowie a nawet życie. Jeśli nie nasze, to na pewno naszych bliskich – rodziców, dziadków cioć. To co dla nas ważne – uścisk, przytulenie, rozmowa mogą stanowić zabójczą broń dla naszych bliskich. Bo nigdy nie będziemy wiedzieć, czy nie nosimy w sobie śmiercionośnego wirusa. Jako młodzi, zdrowi ludzie możemy go mieć ale nic nie czuć, nie mieć żadnych objawów. Stanęliśmy przed wyzwaniem tak trudnym jak nigdy dotąd. I przed nami teraz zadanie by odpowiedzialnie je wykonać. Zostać w domu, kupować tylko produkty potrzebne do przetrwania i to jak najrzadziej. Zrobić zakupy bliskim lub osobom z sąsiedztwa, które same nie mogą tego teraz zrobić. Nie mogą bo ich wiek lub stan zdrowia w spotkaniu z wirusem może być wyrokiem.
Póki co nasze Ognisko jest zawieszone – ale jesteśmy razem, wirtualnie. Jak to wygląda, co teraz możemy, jak zmieniła się nasza rzeczywistość?
Jesteśmy w kontakcie, komunikujemy się za pomocą facebookowej grupy, telefonicznie, przez komunikatory. Podsyłamy sobie artykuły, pomysły na zabawy, ciekawe zajęcia plastyczne, gry. Ten czas to jak mówią w telewizji nie „koronaferie”, szkoła jest zamknięta ale prace są zadawane. Trzeba pracować w domu, a nasi podopieczni mogą liczyć na naszą pomoc. Niektórzy wysyłają zadania, z którymi mają trudność, a my mamy gotowość by pomagać w nich online lub telefonicznie. Przetrwaliśmy rok remontu, gdy nie mieliśmy fizycznie naszego Ogniska i dzięki gościnie księdza z pobliskiej parafii Św. Augustyna mogliśmy spotykać się w małej, chłodnej salce przy kościele. Przetrwaliśmy wtedy, przetrwamy i teraz, tak długo jak długo by to nie miało trwać. Ważne, że mamy siebie nawzajem. I w tych trudnych momentach nie możemy o tym zapomnieć. Nawet jeśli nie możemy się teraz spotkać.
Kiedyś, w Sopotni naszym hasłem obozowym było „bez zasięgu, ale razem”. W tym roku szkolnym realizujemy program „Żyję w realu nie na portalu”. Zawsze staraliśmy się by w naszym Ognisku ograniczać czas z telefonem, komputerem, komunikatorami. Chcieliśmy rozmawiać twarzą w twarz lub w grupie i tego uczyć, to przekazywać naszym młodym wychowankom. Często było to „walką z wiatrakami”, działaniem w poprzek popkulturze, wbrew temu co młodzi ludzie chcą, do czego przywykli.
Teraz chwilowo jest ten czas, że elektronika umożliwia nam jedyny kontakt. Teraz jest czas, że „Jesteśmy razem gdyż mamy zasięg. Albo przynajmniej naładowany telefon”. Nie wybraliśmy sobie tego z własnej woli. Po prostu zmusiła nas do tego sytuacja, a dokładnie mówiąc Pandemia Koronawirusa pochodzącego z Wuhan z Chin. Wprawdzie póki co zamknięcie szkół, placówek, instytucji kulturalnych ma potrwać dwa tygodnie. Nie znamy jednak przyszłości, a wiemy, że walka z wirusem będzie bardzo długa i ciężka. Być może najbliższe miesiące dla wielu z nas będą najtrudniejszym egzaminem w życiu.
Chociaż sytuacja jest poważna to nie dajmy się zwariować, nie panikujmy. Zachowajmy odpowiedzialność, spokój i co szczególnie ważne – poczucie humoru. Bądźmy życzliwi, uczynni, uśmiechnięci. W domu, w sklepie, w wirtualnej rzeczywistości. Nie hejtujmy a wspierajmy się. Bądźmy silni, bo tylko wtedy możemy pomóc innym i sobie nawzajem. Taka misja cywilizacyjna teraz przed nami do spełnienia. A każdy z nas może być jej częścią.